Zaczerpni?te z ?ycia
Шрифт:
Drogi Czytelniku!
Codziennie zaczynaja sw'oj bieg miliony historii ludzkich istnie'n. To doprawdy niezliczona ilo's'c. R'ozne. Smutne i wesole, 'smieszne i tragiczne. Zmieniaja sie jak w kalejdoskopie. Kazdy z nas ma inny los. Nie ma dw'och jednakowych opowie'sci. Kazdemu dane jest przezy'c co innego. Czesto to my sami tworzymy wlasna droge, Bywa tez, ze zostaje nam ona narzucona z g'ory.
Spotkalam sie z bohaterami ponizszych reporta'zy, a oni chetnie opowiedzieli mi szczeg'olowo o swoim zyciu. Wiele wspanialych ludzi zyje w zaciszu, w mroku powszednio'sci, czesto niezrozumiani albo wrecz pogardzani. W trakcie lektury tej publikacji zakreci Ci sie lezka w oku albo nagle pojawi sie u'smiech na twarzy. Chcialabym, aby'smy sie zatrzymali na chwile, zamy'slili, skupili. Znale'zli czas na refleksje.
Zamieszczone reportaze oparte na autentycznych historiach moga nas wiele nauczy'c. Zaczerpnelam je z zycia ludzi. Przyjemnej lektury!
CZEKAJAC NA AUTOBUS
PKS w Siedlcach. Na stanowiskach tloczno. Dzie'n targowy. Kto's co's kupil, kto's co's sprzedal…Przyjezdzaja, odjezdzaja…Zycie jest jednym wielkim marketem, po kt'orym kazdy wraca do domu. Patrze na podr'oznych. Szare postacie. Bezbarwne.Przygnebione. Interesujacy material dla psychologa.
– Panie, 'swiat sie do g'ory nogami przekrecil. Morduja, kradna, gwalca…Strach z domu wyj's'c. Chyba to juz koniec 'swiata bedzie....– filozoficznie prawi starszy mezczyzna.
– Prosze pana, to sa ostatnie dni. Nie czytal pan Biblii?– m'owi kobieta – Zyjemy w ostatnich czasach. Wkr'otce Armagedon, a po nim wieczny raj na ziemi. To od pana zalezy, czy bedzie zyl czy tez przeminie wraz z tym podlym 'swiatem…
– Raj…Obiecanki…cacanki – a glupiemu rado's'c – odpowiada mezczyzna.
– Wierzy pan w Boga? A w Pismo 'Swiete? Tam wla'snie jest napisane dokladnie co nas czeka.
– Pani, kto by tam mial czas Pismo 'Swiete czyta'c.... wystarczy, ze wyspowiadam sie i Pana Jezusa w Komunii przyjme.
– Niech pani spojrzy na mlodych. Wlosy najezone albo ogolone na lyso. Pajac'ow z siebie robia. Tylko lypia oczami, aby kogo's okra's'c – wlacza
sie do rozmowy kobieta o pomarszczonej twarzy.
Po prawej siedza dwie dziewczyny: ciemnowlosa i jasna blondynka.
– Go'ska, moze p'ojdziemy do Rafalskiego zapyta'c o prace?
– My'slisz, ze ma co's? Ale wtedy musialyby'smy i's'c na stancje. Nie wyrobisz…Tylko na papierosy ci zostanie…
– Ale dobrze by bylo.Bilard. Drinki…Super chlopcy…Mozna by co poderwa'c – z rozmarzeniem w glosie m'owi blondynka.
Obok 'smietnika kreci sie stara, wymizerowana kobieta. Ma podarte buty i wytarta jesionke. Zaczyna grzeba'c w 'smietniku. Czego's szuka. Moze butelek? Papieros'ow? A moze chleba? Tam zawsze mozna co's znale'z'c. Ludzie wyrzucaja r'ozne rzeczy. Mozna co's wybra'c dla siebie. Trzeba tylko cierpliwie szuka'c…
– Poglupieli, ceny podwyzszaja, a nam za mleko nie zaplaca wiecej – zali sie mezczyzna w 'srednim wieku.
– Panie, chlop to chlop. Musi by'c zawsze w dupe bity – 'smieje sie sasiad z lawki.
– Chlop'ow mamy w rzadzie. I co lepiej jest?!
– Bedzie lepiej. Komuna wraca – m'owi zartobliwie dziewczyna w dlugich, czarnych kozaczkach.
Na lawce usiadla para: mezczyzna i kobieta. Obdarci, brudni i podpici. Rozkladaja na “Expresie Wieczornym” kaszanke i chleb. Z jednej szklanki popijaja “moskovskuju”. Dobrze, ze “ruscy” przyjezdzaja. Bez nich czlowiek nie mialby sie czym rozgrza'c. Wszedzie drogo. Nawet szklanki herbaty nie mozna spokojnie wypi'c. Taki juz los rencist'ow…
– Marysiu, masz, jedz – mezczyzna podsuwa kobiecie kawalek chleba.
Czerstwy, brudny. Ale smakuje. Bo chleb to ma zawsze jaki's niepowtarzalny smak…
– Czy slyszala pani o bokserze chorym na AIDS? – pyta mnie kobieta z gromadka dzieci – Umarl, bo zniszczyla go ta diabelska choroba. To przez rozpuste. Gdyby sie dobrze prowadzil, to zylby. B'og go ukaral. Z
Bogiem nie mozna igra'c.
– I ja lubie czyta'c takie ciekawostki ze 'swiata- wlacza sia do rozmowy babcia – Wszystkie dzienniki ogladam. Kiedy pokazywali wojne w Czeczenii, pomy'slalam sobie: Chwala Bogu, ze to nie u nas…
“Autobus do Losic przez Korczew podstawia sie na stanowisko trzecie…”Poruszenie w'sr'od podr'oznych.
– Panie, ten bez Mordy?– pyta zdezorientowany staruszek.
Kl'oca sie o miejsca. Kazdy chce by'c pierwszy. Chca wr'oci'c do domu. Tylko Cygan lubi sie wl'oczy'c.
Odjechal autobus. Szkoda tylko, ze nikt nie pozyczyl im przyjemnej podr'ozy. To takie mile. I nic nie kosztuje.
KAWALERZY DO WZIECIA
Niedziela na wsi. Szereg aut przed ko'sciolem. Msza 'swieta. Ksiadz proboszcz glosi kazanie. Cisza, jak makiem zasial.
– Uwaga, uwaga! Moi drodzy, a teraz radosna nowina – zwraca sie duchowny do wiernych. Jan Kowalski majac trzydzie'sci lat zdazyl sobie jeszcze znale'z'c oblubienice. Czyz to nie jest piekne?
Wierni z trudem hamuja 'smiech. Ozywienie w 'swiatyni. Rozgladaja sie na boki i wymieniaja spojrzenia. Ogloszenie o planowanym ozenku budzi ciekawo's'c i jest tematem komentarzy. Czasami jezyki potrafia wznieci'c pozar…
We wsi jest okolo dziesieciu kawaler'ow do wziecia. Dawno sko'nczyli trzydziestke. Maja r'ozna posture, r'ozne imiona, r'ozna przeszlo's'c, ale laczy
ich kawalerski stan. O nich we wsi m'owia. 'Smieja sie z nich. To o nich ukladaja dowcipy. Bo sa inni. Bo nie maja wlasnych rodzin, bo sa wolni jak ptaki. A c'oz znaczy mezczyzna bez zony. Bez syna…Chlop bez baby to nie chlop – powiadaja mieszka'ncy wioski.
Rozmawiam z Ryszardem. Ma 37 lat. Wysoki i barczysty. Na zniszczonej twarzy wypisana nieufno's'c. Chce znale'z'c dziewczyne na zone, ale – jak twierdzi – przeszkadzaja mu w tym jego hektary. Raz przywi'ozl jedna.